Nie mogę sobie z tym poradzić. Dzisiaj odeszła z mojej miejscowości osoba, która była z nami przez 5 lat i stała sie dla mojej rodziny w ciągu tych 5 lat jak prawdziwy jej członek. Pomimo tego, że byla to zupełnie obca osoba traktowała nasza rodzinę jak swoją, gdyż nie miała swojej prawdziwej rodziny z powodów nieszczęścia losu. My także uważaliśmy ją jako rodzinę, wspólne obiady, wieczory spędzone na oglądaniu filmów, gry planszowe, wspólne wycieczki. Obescność tej osoby w naszym domu stała się normalnością i codziennością. Można powiedzieć, że traktowałam tą osobę jak strasznego kuzyna. Ale nadszedł w końcu czas odejścia z powodów zawodowych. Gdzieś tam z tyłu głowy wiedziałam o tym ale jednak dotarło to do mnie dzisiaj kiedy na pożegnanie przytulilismy się. Wtedy coś we mnie pękło.A jak ziabczylam łzy w oczach babci to już wogóle przepadałam. Poczułam, że to koniec tych wspaniałych chwil spędzonych razem.. Jak myślę sobie, że to już koniec tego wszystkiego co przeżywaliśmy wspólnie przez te 5 lat to coś we mnie łamie się… łzy napływają do oczu. Nie wiem co mam zrobić. Nie mogę znaleźć sobie miejsca. Czuję się bardzo dziwnie. Nie wiem co robić, jest mi poprostu smutno bardzo. Wiadomo, że kontakt będzie nadal ale już nie w takim stopniu jak to było wcześniej, najbardziej boje się, że ten kontakt w końcu się urwie. Jest to dobijające, że osoba która przebywała z nami pod jednym dachem prawie codziennie… wyjechała i przyjedzie na nowo do nas najprawdopodobniej na święta Bożego Narodzenia….. 5 lat razem….. A teraz nadszedł koniec… Jak sobie z tym poradzić?